Depresja lękowa często zaczyna się wcześnie. Dużo wcześniej, niż wielu z nas przypuszcza. U dzieci bywa niemal niewidoczna, bo objawia się nie smutkiem, ale napięciem, wybuchami złości, nadmiernym dostosowaniem lub wycofaniem. Mały człowiek, który codziennie mierzy się z lękiem, z czasem przestaje odróżniać go od siebie. A jeśli nie dostanie pomocy, depresja lękowa może zostać z nim na lata, przechodząc w dorosłą postać depresji, trudnej do zdiagnozowania i jeszcze trudniejszej do przeżycia.
Depresja lękowa – Smutek, który przyszedł za wcześnie
„Ani kasztany wrzucone w kieszenie, ani kradzione jabłka nie ciążą dziecku tak, jak smutek. Pracą smutku jest przyjść i być. Nic więcej. Reszta należy do człowieka – jeśli go podejmie, smutek się utuczy jak toczona ścieżka. Oblepi każdą myślą.”
– Bronka Nowicka, Nakarmić Kamień
Dziecięcy smutek potrafi być niezwykle ciężki i bardzo cichy. Często nie budzi niepokoju, bo nie wygląda dramatycznie. Zamiast łez pojawia się cisza, napięcie w ciele, brak kontaktu z rówieśnikami. Dziecko zamyka się w sobie, ale świat tego nie zauważa, bo przecież „jest spokojne”.
Zdarza się, że dorosły nawet nie pamięta, by w dzieciństwie czuł się smutny. Jednak jego ciało i układ nerwowy pamiętają wszystko: napięcie, lęk, potrzebę kontroli. Depresja lękowa często ma swoje korzenie właśnie w takim milczącym dzieciństwie, w którym nie było miejsca na bezpieczne przeżycie emocji.
Dzieci nie potrafią jeszcze zrozumieć, co się z nimi dzieje. Jeśli nikt im nie pomoże, uczą się ukrywać uczucia, dopasowywać do oczekiwań i radzić sobie „po cichu”. A to tworzy podłoże pod późniejsze trudności emocjonalne i psychiczne.
Z dzieciństwa w dorosłość – ten sam ciężar
Niezaopiekowany lęk dziecięcy nie znika, a dorasta razem z nami. Przechodzi metamorfozę, zmienia formę, ale esencja zostaje – uczucie, że świat jest niebezpieczny, a my musimy być gotowi na wszystko. Dorosły z depresją lękową może być wysoko funkcjonujący, zaangażowany, pomocny innym. Często nawet nie przypuszcza, że zmaga się z depresją, bo przecież działa, odnosi sukcesy, nie leży w łóżku przez cały dzień.
A jednak pod tą aktywnością kryje się stały niepokój. Lęk przed oceną, samotnością, porzuceniem. Poczucie, że na miłość i odpoczynek trzeba zasłużyć. W relacjach – ciągłe napięcie. W ciele – bóle brzucha, bezsenność, ucisk w klatce piersiowej.
Ten stan może trwać latami, bez świadomości jego źródła. Wtedy też leczenie depresji zaczyna się od rozpoznania, że to nie „przesada”, to nie „taki charakter”. To efekt nieprzeżytego smutku z dzieciństwa, który dziś oblepia dorosłe życie i związki.

Depresja lękowa – Jak wygląda leczenie?
W leczeniu depresji lękowej najważniejsza jest kompleksowość. Objawy mogą być mylące, nie przypominać klasycznej depresji, nie wiązać się z bezpośrednim smutkiem. Dlatego proces terapeutyczny często zaczyna się od nazwania tego, co przez lata nie miało imienia.
Psychoterapia to klucz. Szczególnie skuteczna jest terapia poznawczo-behawioralna, która pozwala zrozumieć własne myśli i przekonania oraz je modyfikować. Terapia schematów z kolei sięga głębiej do dziecięcych doświadczeń i emocji, które ukształtowały obecne wzorce relacji i przeżywania.
W wielu przypadkach pomocna jest też farmakoterapia, która pozwala złagodzić napięcie i objawy somatyczne. Leki nie rozwiązują problemu, ale tworzą przestrzeń na to, by w ogóle rozpocząć terapię bez ciągłego wewnętrznego chaosu.
Leczenie depresji to proces, nie jednorazowa interwencja. Wymaga czasu, cierpliwości i bezpiecznej relacji terapeutycznej, ale jest możliwe. I przynosi ulgę.
Dziecko, które wciąż w nas czeka
Wielu dorosłych, którzy dziś zmagają się z depresją lękową, to osoby, które w dzieciństwie „radziły sobie”. Nikt nie pytał ich, jak się czują. Nikt nie mówił: „to, co czujesz, jest ważne”. W efekcie nauczyli się wycofywać, kontrolować emocje, odcinać się.
W środku jednak nadal jest dziecko. To, które kiedyś potrzebowało ciepła, uwagi, bliskości. To, które nie mogło wtedy płakać, bo nikt go nie usłyszał. Leczenie depresji pozwala dziś to dziecko zauważyć. Nie po to, by się użalać, ale po to, by zbudować siebie od nowa. Z większą czułością, świadomością i siłą.
